Jedzenie fast foodów niszczy obszary mózgu odpowiedzialne za pamięć
Mimo że wiemy, jak niezdrowe są fast foody, wciąż nie brakuje osób, które po nie sięgają. Naukowcy z Uniwersytetu Macquarie w Australii zbadali, jak żywność przetworzona wpływa nie tylko na wagę, ale również na funkcjonowanie układu nerwowego. Według badań wystarczy tydzień niezdrowego jedzenia, aby uszkodzić kluczowe obszary mózgu.

Negatywne skutki jedzenie fast foodów
Nasączone tłuszczami hamburgery, ulepszacze smaków, panierka, sosy i nieznane sproszkowane przyprawy, tak wygląda śmieciowe jedzenie. Mimo to brakuje osób, które z wielkim apetytem sięgają po tego typu jedzenie. Tymczasem według WHO picie słodzonych napojów i jedzenie fast foodów to główna przyczyna otyłości u nastolatków. Pozostałe źródła problemu to: spożywanie zbyt małej ilości warzyw i owoców, brak aktywności fizycznej i siedzący tryb życia.
Problem otyłości i nadwagi to potężny problem, który dotyczy 10% dzieci i młodzieży na świecie. Szacuje się, że do 2025 r. będzie 177 milionów 5 – 17 latków z nadwagą oraz 91 milionów z otyłością. Najgorsze jest to, że niszczy to ich ciało, ale też umysł.
W badaniu naukowców z Uniwersytetu Macquarie ustalono, że zaledwie tydzień żywienia się fast foodem wystarczy, by uszkodzić hipokamp, inaczej „serce mózgu”.
Hipokamp odgrywa ważną rolę w przenoszeniu informacji z pamięci krótkotrwałej do pamięci długotrwałej oraz orientacji przestrzennej. Stwierdzono tego oobszaru móżgu w znacznym stopniu upośledza m.in. zdolności uczenia się.
W badaniu wzięło udział 110 studentów i studentek. Zostali oni losowo podzieleni na dwie grupy, z których jedna miała żywić się fast foodami przez cały tydzień. Codzienna dieta uczestników badania obejmowała gofry i główny posiłek, deser i napój z popularnej restauracji typu fast food, a ich dzienny zestaw wynosił ponad 4000 kalorii. Wręczano im gotówkę, aby zapłacić za żywność. Druga grupa z kolei odżywiała się normalnie – nie przesadnie zdrowo, ale też unikając śmieciowego jedzenia.
Przed i po zakończeniu eksperymentu uczestnicy oceniali swoje upodobania i poziom chęci na jedzenie niezdrowych rzeczy. Osoby, które odżywiały się niezdrowo, wykazały większą chęć na podjadanie niezdrowych rzeczy, nawet w przypadku najedzenia, a także okazało się, że testy pamięciowe i edukacyjne nie poszły im najlepiej.
Powstrzymywanie nas od zapychania sobie żołądków, gdy jesteśmy najedzeni, to zadanie hipokampu. Dzieje się to za pomocą tłumienia wspomnień, jak smaczne jest jedzenie. Kiedy nie działa prawidłowo, wspomnienia pysznego smaku są silniejsze i nie jesteśmy w stanie oprzeć się niezdrowym pokusom.
Warto wiedzieć: Jak rozmawiać z osobą otyłą, aby pomóc, a nie zaszkodzić?
Główny autor badania, profesor Richard Stevenson powiedział: "Kiedy widzimy na przykład ciasto, czekoladę lub chipsy, pamiętamy, jak są pyszne. Kiedy jesteśmy pełni, hipokamp zwykle tłumi te wspomnienia, zmniejszając naszą chęć do jedzenia. W naszym badaniu odkryliśmy, że szczupłe, zdrowe młode osoby narażone na tydzień śmieciowej diety rozwinęły upośledzoną funkcję hipokampu i stosunkowo większą chęć na śmieciowe jedzenie, gdy są pełne. Fast foody osłabiają samokontrolę przez zwiększenie łaknienia”.
Co ciekawe, gdy kilka tygodni po zakończeniu badań i powrocie do normalnego odżywiania powtórzono testy, wszystko wróciło do normy, co oznacza, że fastfoodowe uszkodzenia mózgu można odwrócić.
Jak jedzenie śmieciowe wpływa na mózg i ciało?
Zdarza się, że mówimy: „Kawałek pizzy czy nie zaszkodzi”. W kontekście przytoczonych badań trudno się z tym zgodzić. Liczba osób otyłych, jedzących w barach z fast foodami wciąż rośnie. A pogorszenie pamięci i otyłość to nie jedyne groźne dla zdrowia skutku. Wymienia się też obniżenie koncentracji, utarta smaku, wahania poziomu insuliny we krwi, zwiększone ryzyko zawału serca.
Rodziców, którzy w nagrodę za dobre zachowanie zaprowadzają swoje dzieci do restauracji z fast foodami, do myślenia dadzą liczby.
- Żeby spalić pół litra coli, dziecko musiałoby jeździć przez 75 minut.
- Żeby spalić jedno ciastko, osoba musiałaby biegać przez 20 minut.
- Żeby spalić średnie frytki, osoba musiałaby pływać 1h 12 minut.
Należy też wiedzieć o tym, że każda spożyta kaloria nie jest taka sama. Aby to zrozumieć można porównać spożycie garści migdałów (ok. 160 kalorii). Mają w sobie dużą porcję błonnika, która sprawia, że pokarm nie zostanie od razu wchłonięty. Poziom cukru we krwi podniesie się tylko nieznacznie i będzie uwalniany w dłuższym czasie. natomiast słodzony napój o tej samej wartości kalorycznej, nie dostarcza już błonnika. Trafia zatem bezpośrednio do wątroby, która z kolei dostaje duży zastrzyk cukru. W tej sytuacji musi zamienić cukier na tłuszcz.
Niestety, przywrócenie zdrowia nie jest niczym prostym. Po dłuższym spożywaniu jedzenia śmieciowego ludzki mózg ma problem z przyjęciem informacji o ewentualnej diecie. Przyzwyczajenie „zmusza” do niezdrowych produktów.
Przyzwyczajenia, również żywieniowe wynosimy z domu. Jeśli rodzice zapełniają lodówkę głównie węglowowodami i tłuszczami, bez oporów kupują śmieciowe jedzenia, trudno uniknąć problemu. W takich domach popularne jest też stwierdzenie: „Nie odejdziesz od stołu, jak nie zjesz”. Nauczone tego dzieci, w pewnym momencie czują ciągły głód za słodkim, niezdrowym i szybkim jedzeniem. To przykre, ale tego zostały nauczone.
Źródło: National Geographic