Jak antybiotyki w mięsie wpływają na nasze zdrowie? Co nam grozi?
Chronią zwierzęta, ale szkodzą ludziom. Osłabiają odporność, sprzyjają alergiom i... superbakteriom, odpornym na działanie leków. Wyniki kontroli NIK potwierdziły, że antybiotyki są powszechne w polskim mięsie. Nie zgadza się z tym Ministerstwo Rolnictwa i Krajowa Rada Drobiarska. Z kolei Europejska Agencja Leków i WHO ostrzega, że to globalny problem a poziom antybiotyków w mięsie jest już najwyższy w historii i ponad trzykrotnie przekracza dopuszczalne normy. Według organizacji CIWF Polska zajmuje pod tym względem 2 miejsce w Europie.

"Afera mięsna"
Najwyższa Izba Kontroli ogłosiła, że antybiotyki są obecne w hodowli 88 proc. indyków, 82 proc. kurcząt i 46 proc. trzody chlewnej. Wyniki kontroli przeprowadzonej w I półroczu 2017 roku w woj. lubuskim wskazały, że antybiotyki stosowano powszechnie. 70 proc. wszystkich hodowców podawało je zwierzętom, zaś w przypadku stad kurcząt i indyków odsetek ten przekraczał 80 proc.
Przeczytaj: Przerażające wyniki kontroli NIK: 80 proc. drobiu zawiera w sobie antybiotyki
Ministerstwo Rolnictwa podało jednak, że:
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie zgadza się z tezą o powszechnym stosowaniu antybiotyków w hodowlach zwierząt w Polsce, a w konsekwencji z istnieniem zagrożenia dla zdrowia konsumenta, która została zawarta w raporcie NIK dotyczącym m. in. nadzoru nad stosowaniem antybiotykoterapii w hodowli zwierzęcej.
Według resortu rolnictwa stosowanie antybiotyków w uzasadnionych przypadkach (na zalecenie weterynarza i przy zachowaniu okresu karencji) jest właściwe i nie powinno budzić wątpliwości, zaś "przestrzeganie tych zasad gwarantuje brak występowania pozostałości leków w żywności pochodzenia zwierzęcego". Prowadzony jest też stały monitoring sprzedaży substancji przeciwbakteryjnych na poziomie hurtowni. Od lat wskaźnik sprzedawanych antybiotyków utrzymuje się na podobnym poziomie.
Taki scenariusz powtarza się od lat: organy kontrolne biją na alarm, że poziom antybiotyków w mięsie jest na tyle duży, iż może mieć wpływ na zdrowie konsumentów, władze ogłaszają, że wszystko jest w porządku i przestrzegane są wszelkie unijne normy, a co jakiś czas wycofywane są kolejne partie mięs i wędlin, które zawierają zbyt dużo pozostałości farmaceutyków. Niektóre kraje poradziły z tym sobie w inny sposób. Jak?
W Stanach Zjednoczonych powszechnie oskarżany o podawanie klientom mięsa z antybiotykami McDonald's po fali protestów konsumentów (i sporym spadku wyników sprzedaży) zdecydował, że w restauracjach na terenie USA nie będzie w ogóle używane mięso drobiowe pochodzące od zwierząt leczonych farmakologicznie.
W krajach skandynawskich w trosce o jakość mięsa zwierzętom dodawane są do pasz zioła zawierające cenne ekstrakty roślinne i olejki eteryczne, które traktowane są jako zamienniki farmaceutyków. Świadomi klienci już dawno bowiem uznali, że wolą spożywać produkty ekologiczne, bez żadnych chemicznych pozostałości. Po co w ogóle dopuszczać do sprzedaży mięso zwierząt, które jeszcze na etapie były na tyle chore, że trzeba było im podawać leki?
Mięso na dopingu
Jak zwykle wszystko sprowadza się do kwestii finansowych. Leki, hormony i antybiotykowe stymulatory wzrostu przyczyniły się do znacznego obniżenia jakości wyrobów mięsnych. Na świecie zaczęto je stosować w hodowli zwierząt już w latach pięćdziesiątych, niedługo po tym, jak Aleksander Fleming dostał Nobla za odkrycie pierwszego antybiotyku - penicyliny. W Polsce pojawiły się znacznie później, dopiero pod koniec lat 70.
Największą zaletą stosowania antybiotyków w przypadku zwierząt było to, że dzięki nim były w stanie przetrwać znacznie dłużej w trudnych warunkach hodowlanych, bez dostępu do światła, świeżego powietrza i w ogromnym zagęszczeniu. Zapobiegało to też przedwczesnej śmierci zwierząt. Masa mięśniowa zwierząt się zwiększała, koszty produkcji malały, klienci mogli kupować dorodne, tłuste okazy za niższą cenę a producenci cieszyli się ze wzrostu sprzedaży. Mogłoby się wydawać, że ma to same zalety... Nic bardziej mylnego. Dlaczego?
Przeciwbakteryjne antybiotyki podawane dla zysku zupełnie zdrowym zwierzętom doprowadziły do powstania lekoopornych superbakterii, które stały się nie tylko zagrożeniem zarówno dla trzody i drobiu, które je zażywały, ale i dla ludzi. Nawet niewielkie dawki antybiotyków mogą bowiem mieć wpływ na nasz system odporności. Na dodatek ucierpiała przez nie gleba i woda, do której przenikały pozostałości szkodliwych substancji.
W jaki sposób antybiotyki stosowane u zwierząt mogą szkodzić ludziom?
Antybiotyki, których pozostałości można znaleźć w mięsie:
DOKSYCYKLINA (stosowana u trzody chlewnej i drobiu) - antybiotyk polecany m.in. w schorzeniach układu oddechowego, przewodu pokarmowego, układu moczowo-płciowego, w celu zapobiegania... malarii i trądziku a także w leczeniu wielu chorób (dżumy, cholery, kiły, rzeżączki, boreliozy, tężca, czy chlamydii. Do skutków ubocznych jego zażywania można zaliczyć: nudności i wymioty, dolegliwości żołądkowe, oraz efekt fotouczulający. W przypadku dzieci może doprowadzić do zakłóceń w rozwoju kośćca czy przebarwień zębów. Nie powinno się go podawać maluchom poniżej 12. roku życia oraz kobietom w ciąży.
METRONIDAZOL (stosowany u trzody chlewnej i drobiu) - antybiotyk, którego pozostałości mogą doprowadzić do nudności, zaburzeń czynności wątroby, nie powinny mieć z nim do czynienia kobiety w trzecim trymestrze ciąży. Choć nie udowodniono jeszcze, by mógł doprowadzić do uszkodzeń płodu, to jednak oskarża się go często o działanie rakotwórcze (potwierdziły to wyniki badań laboratoryjnych na szczurach).
Europejska Agencja Leków wraz ze Światową Organizacją Zdrowia już dawno ogłosiły, że kwestia obecności antybiotyków w mięsie powinna być traktowana jako problem globalny, ponieważ ich poziom jest już najwyższy w historii i średnio trzykrotnie przekracza dopuszczalne normy.
Z kolei organizacja CIWF Polska ostrzega, że 60 proc. wszystkich antybiotyków na świecie stosowanych jest wyłącznie w hodowli zwierząt. Skutki, do jakich może doprowadzić nadużywanie tych leków mogą być katastrofalne. Do 2050 roku statystycznie co 3 sekundy będzie z tego powodu umierać jedna osoba. Aktywiści CIWF od lat zabiegają o to, by Ministerstwo Rolnictwa zaostrzyło przepisy dotyczące stosowania antybiotyków przez hodowców zwierząt. Polska plasuje się bowiem na 2 miejscu w Europie pod względem zużycia w hodowli tzw. Krytycznie Ważnych Antybiotyków (o silnym działaniu, wykorzystywanym również w leczeniu ludzi).
Wiele wskazuje na to, że jeśli władze nie zdecydują się na skuteczniejsze działania w kwestii ograniczenia stosowania antybiotyków w hodowli zwierząt, sprawy w swoje ręce będą musieli wziąć konsumenci. Może warto wziąć przykład z Amerykanów, którzy doprowadzili do tego, że przynajmniej na terenie Stanów Zjednoczonych w restauracjach popularnej sieci fast food zakazano stosowania mięsa pochodzącego od zwierząt, które leczono farmakologicznie? Zawsze można też skorzystać z rozwiązania Skandynawów, którzy zamiast nafaszerowanych chemią leków i dodatków do pasz wolą sprawić, by hodowane przez nich zwierzęta były odporne na choroby dzięki bogatym w cenne olejki eteryczne ziołom, traktowanym jako zamienniki antybiotyków.
_____
zdrowie.radiozet.pl/π