Trójkąt w łóżku, czyli ona, on i ono. Dziecko może zagrozić związkowi
W macierzyństwie łatwo się zatracić. – Dwa lata to już najwyższy czas, by dziecko spało w swoim łóżeczku. Spanie z mamą dla cztero-, sześcio-, ośmioletnich dzieci jest niezwykle krzywdzące – mówi w trzecim odcinku podcastu Psyche Wiktoria Dróżka, psycholożka i socjolożka. Dodaje, że taki maluch może się stać lękowy i trudno mu będzie wyjść do grupy, odseparować się od mamy. Przede wszystkim jednak zbyt długie spanie z dzieckiem nie jest dobre dla związku rodziców i ich intymności.

W macierzyństwie niezwykle łatwo się zatracić. Wydaje się to dobre dla dziecka, ale zwykle jest krzywdzące nie tylko dla malucha, ale również zabójcze dla związku rodziców. Na szczęście, zawsze można się zatrzymać, przemyśleć i coś zmienić. Czy tak stanie się w przypadku bohaterów trzeciego odcinka podcastu Psyche?
Sytuacja rodzinna: ojciec, matka i niespełna dwulatek, który wciąż jest karmiony piersią. Mama śpi z dzieckiem – bo karmi – natomiast tata noce spędza na kanapie. To dla niego problem, bo tak naprawdę chciałby już odzyskać żonę, spędzać z nią wieczory. Chętnie włączyłby się też w usypianie synka, ale mama na to nie pozwala. Sytuacja jest patowa, rozmowy nic nie dają. Mama ma tysiące argumentów, by zostało tak, jak jest, i zamierza karmić piersią jeszcze długo. Tata już nie daje rady.
W rodzinie niezwykle ważny jest związek mamy i taty – i trzeba o to dbać. Dziecko, choć kochane i jest owocem miłości, powinno być na drugim miejscu, bo podstawą szczęścia dziecka jest dobry związek rodziców. W końcu nie bez powodu mówi się: 2 + 1. Jakie zagrożenia niesie sytuacja bohaterów naszego podcastu i jak można z niej wybrnąć, wyjaśnia Wiktoria Dróżka, psycholożka i socjolożka, która na co dzień pracuje w jednym z warszawskich szpitali, a także prowadzi gabinet i profil Sztuka Psychoterapii.
Narodziny dziecka to niezwykle ważny moment dla kobiety, prawda?
– Gdy rodzi się dziecko, cała uwaga skierowana jest na tę małą istotę. Działają hormony, a mózg kobiety jest tak skonstruowany, że bardzo uaktywniają się w nim funkcje opiekuńcze. Jakoś zbyt łatwo, niemal z automatu, tata ląduje na kanapie. A przecież nie o to chodzi – lepiej, by podział obowiązków był równy. Bardzo często kobiety nie proszą męża, partnera o pomoc, tylko myślą: ja zrobię sama, ja wiem najlepiej, jak tulić dziecko, uspokoić je. Ja je karmię, trzymam przy piersi, a mąż jest tylko od tego, by zapewnić rodzinie byt. To odepchnięcie mężczyzny, który może poczuć się niepotrzebny. Prawda jest taka, że on też może czuć się zagubiony. Tymczasem już na początku warto powiedzieć: kochanie, potrzebuję twojej pomocy, ty je przebierzesz, ja je nakarmię, ty je utulisz. Panowie też mogą się tych rzeczy uczyć, jeśli tylko chcą.
Czy zagarniając dziecko dla siebie, kobieta nie robi sobie krzywdy?
– Zastanawiam się, czy w tej konkretnej sytuacji to nie jest potrzeba tej kobiety, a nie dziecka. Najwidoczniej ma trudność z rozstaniem z dzieckiem. Tak je zagarnia, angażuje siebie w dziecko, że nie ma już przestrzeni na intymność. Dwa lata karmienia piersią i spania z dzieckiem to już jest alarmujące. Słyszę czasem w gabinecie o dzieciach cztero-, sześcio-, ośmioletnich, które wciąż śpią z mamą… i to naprawdę jest krzywdzące dla dzieci. Takie dziecko jest potem lękowe i trudno jest mu wyjść do grupy, odseparować się od mamy, bo jest nauczone, że jest z nią w symbiozie, nie ma momentu, kiedy się rozstaje z mamą i wykąpane idzie do łóżeczka. Wtedy jest też przestrzeń dla mamy i taty – czas na pielęgnowanie związku i intymność rodziców. Bez tego pojawia się, niestety, ryzyko zdrady, bo partner nie ma zaspokojonej bardzo podstawowej potrzeby, czyli uwagi ze strony partnerki.
Dlaczego mamy nie chcą się dzielić z ojcami opieką nad dziećmi?
– Myślę, że w nas, kobietach, jest często przekonanie, że wiemy najlepiej. Lubimy zresztą wiedzieć najlepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie macierzyństwa. To było w nas kształtowane z pokolenia na pokolenie, dopiero teraz powoli wkraczamy w erę, kiedy daje się szansę, żeby mężczyzna nam pomagał. W przeszłości często tak było, że kobiety zostawały same, np. podczas wojny, kiedy nie mogły liczyć na to, że mężczyźni będą przy nich. Może jest to też kwestia nieufności wobec kompetencji mężczyzn – w końcu dopiero teraz zaczęli się oni włączać w opiekę nad dzieckiem.
A czy wystawienie taty na kanapę może być symptomem problemów w związku?
– Tak, ale często po urodzeniu dziecka kobiety mają problem z powrotem do intymności. Czasami obawiają się bólu podczas współżycia, ale też zmian w wyglądzie swojego ciała po ciąży i tego, czy wciąż są atrakcyjne dla partnera. Jak tu się pokazać nago, skoro ciało nie wygląda już tak dobrze, jak wcześniej? To może być lęk przed oceną. Zwłaszcza jeśli partnerzy w ogóle o tym ze sobą nie rozmawiają. Kobieta może się wtedy niejako chować za dzieckiem. To buduje mur. No i jest jeszcze sprawa tego, że kobiety są bardzo wobec siebie wymagające i chcę być supermatkami, superpracownicami, superprzyjaciółkami. Ta wielość ról bywa obciążająca. Warto pozwolić sobie na bycie nieidealną, na słabość. I wysłać czasem tatę na spacer z dzieckiem. To naprawdę może być fajne.
Warto pielęgnować związek, bo dziecko w końcu wyfruwa z gniazda.
– Czasem mamy tak angażują się w macierzyństwo, że nie wyobrażają sobie życia bez dziecka. Tymczasem dziecko po 18. roku życia ma wyfrunąć z domu i poznawać świat – o tym zawsze warto pamiętać. To nie jest nasza własność. Kochamy je, pielęgnujemy, ale nie chodzi tutaj o zatracanie się w byciu mamą. Warto już wcześniej zadbać o to, by nie mieć syndromu pustego gniazda, choć na początku macierzyństwa wydaje się to naprawdę odległe. Żeby nie było tak, że nagle zostajemy we dwójkę w pustym domu i zupełnie nie wiemy, co ze sobą robić, nie mamy wspólnych tematów, pomysłów na spędzanie wolnego czasu, bo głównym tematem było dziecko i organizacja życia domowego wokół niego. To wielka strata. Bardzo ciężko to potem nadrobić, odbudować. Trudno zacząć przytulać się na emeryturze, skoro nie przytulaliśmy się przez 20 lat.