Oceń
- "Normalny seks" nastawiony jest na orgazm. Ważny jest wynik. To, co po drodze, się nie liczy. O seksie tantrycznym można powiedzieć, że jest to rodzaj sztuki - zaczął tajemniczo Dawid Rzepecki z Tantra Love, gość Beaty Tadli w audycji "ZET jak związki".
Trener seksu tantrycznego zdradził, że jego klienci generalnie dzielą się na trzy grupy:
- Pary w kryzysie.
- Pary, które są ciekawe, dzieci wyleciały z gniazda, chcą doświadczyć czegoś nowego.
- Pary rozwijające się: terapeuci, osoby na ścieżce rozwoju duchowego.
- Warsztaty seksu tantrycznego często postrzegane są jako orgie, perwersja... - zauważyła Beata Tadla.
- Pracujemy z parami. Nie mieszamy par, nie prowokujemy sytuacji dwuznacznych - zapewnił Dawid Rzepecki. - Zaczynamy od szkoleń z komunikacji. Potem wchodzimy w obszar bliskości. Dopiero potem możemy zagłębić się w intymność - zaznaczył.
Seks tantryczny - co to jest?
- Podobno orgazm można przeżywać w całym ciele i to w dodatku... jeden po drugim? - dopytywała Beata Tadla.
- Tak, ale to jest efekt uboczny - podkreślił Dawid Rzepecki. - Wyobraźmy sobie, że idziemy do teatru i czekamy na finałową scenę, a wszystko po drodze jest tylko rozbiegówką. Kiedy idziemy na koncert, cieszymy się każdą nutą. To coś, w czym jesteśmy zanurzeni od samego początku. Nawet jeśli by tego finału nie było, to nie przekreśla to całego przeżycia - tłumaczył trener.
Ekspert zdradził, że mężczyźni są bardziej sceptycznie nastawieni do sprawy, ale finalnie odnajdują to, za czym od dawna tęsknili. "Zejście roli macho, z tego, że musi sprostać jakiemuś zadaniu. Po prostu może sobie wylądować w swoim doświadczeniu. Na koniec cieszą się, że nie definiuje ich wzwód, nie definiuje ich orgazm. Definiuje ich poziom obecności w seksie" - wyjaśnił Dawid Rzepecki.
- Polecam zwolnić. Jeżeli w seksie mamy takie przyzwyczajenie, że przyspieszamy, gdy jest nam coraz przyjemniej, to polecam w tym właśnie momencie zacząć zwalniać - doradził trener seksu tantrycznego.
Oceń artykuł