"Nocna prohibicja" w Warszawie nie przeszła. Dr Woronowicz: "Skandal"
Radni Warszawy odrzucili petycję dotyczącą ograniczenia sprzedaży alkoholu w godz. 22-6 rano. "Skandaliczna sprawa" - komentuje dr med. Bohdan Woronowicz i i wyjaśnia, dlaczego powinno się zakazać sprzedaży alkoholu w nocy.

Z raportu PARPA "Alkohol w Polsce" wynika, że mamy najwyższy odsetek sprzedaży mocnych alkoholi od 30 lat. W Warszawie przypada ponad 13 l. czystego alkoholu na mieszkańca, czyli więcej niż średnie spożycie w Polsce. Eksperci ostrzegają, że z zachodniego modelu picia znów przesuwamy się w kierunku wschodnim. Tymczasem radni Warszawy odrzucają pomysł ograniczenia sprzedaży alkoholu po godz. 22. "Najpierw odrzucili w Komisji Bezpieczeństwa, tam tylko trzy osoby głosowały przeciwko odrzuceniu, więc pomyślałem: zajmują się bójkami, tego typu zdarzeniami, trudno. Ale Komisji Polityki Społecznej i Rodziny powinno przecież zależeć na ludziach, a tymczasem tam było jeszcze gorzej, bo tylko jedna osoba była przeciwna odrzuceniu, czy to nie jest skandal?" - mówi dr med. Bohdan Woronowicz, psychiatra, specjalista i superwizor psychoterapii uzależnień, który od ponad 50 lat obserwuje problemy alkoholowe w Polsce.
Zakaz sprzedaży alkoholu w nocy
Od 2018 roku samorządy mogą ograniczać sprzedaż alkoholu w godzinach 22-6, ale dr Bohdan Woronowicz zwraca uwagę na fakt, że tego typu decyzje często blokowane są odgórnie. "Taki zakaz próbowało wprowadzić Zakopane, ale wtedy zaingerował przedstawiciel rządu, czyli wojewoda małopolski i zakaz uchylił. Miasto musiało się odwołać do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Gdy Rada Miasta Krakowa podjęła uchwałę o ograniczeniu sprzedaży alkoholu w nocy, to Wojewódzki Sąd Administracyjny wstrzymał jej wykonanie. Radni zakazują, a wojewoda: "Niech piją" - mówi dr Woronowicz. - Jest jednak wiele miast (np. Katowice, Poznań, Kraków, Łódź, Gdańsk, Sopot czy Bydgoszcz) i gmin około Warszawy (Zielonka, Raszyn, Brwinów, Grodzisk Mazowiecki, Podkowa Leśna, Michałowice czy ostatnio Milanówek), które potrafiły częściowo ograniczyć sprzedaż i ich mieszkańcy są z tego zadowoleni. Dlaczego nie bierzemy z nich przykładu? - dodaje.
Zakaz sprzedaży alkoholu w nocy to jeden z czterech głównych postulatów ekspertów ds. rozwiązywania problemów alkoholowych w Polsce:
- Zakaz sprzedaży alkoholu w nocy.
- Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw.
- Rozgęszczenie punktów sprzedaży.
- Ustalenie minimalnej ceny alkoholu.
Argumenty przeciwników tego typu rozwiązań od lat są takie same:
"Zakaz będzie karą dla uczciwych przedsiębiorców, np. właścicieli sklepów 24h".
Dr Woronowicz: przecież te sklepy mogą w godzinach nocnych sprzedawać artykuły pierwszej potrzeby tym, którzy zapomnieli zaopatrzyć się wcześniej, a alkohol nie powinien być chyba traktowany jako artykuł pierwszej potrzeby.
"Likwidacja nocnych sklepów sprawi, że rozkwitną meliny".
Dr Woronowicz: Służby porządkowe, zamiast obstawiać sklepy nocne, mogą zająć się melinami, potrzebne są tylko pewne zmiany organizacyjne. Zaraz po wojnie, jako dziecko mieszkałem na Pradze, na Szmulkach i pamiętam, że znalezienie meliny nigdy nie było problemem, bo cała okolica wiedziała, że u naszej sąsiadki p. Broni można było kupić wódkę o każdej porze dnia i nocy.
"Nowoczesne miasto musi się bawić".
Dr Woronowicz: Czy do dobrej zabawy konieczna jest duża ilość alkoholu Trudno mi powiedzieć, czy to jest bardziej śmieszny, czy bardziej głupi argument. Nikt nie mówi przecież o lokalach gastronomicznych, ale w sklepach i kioskach nie sprzedawajmy w nocy alkoholu do spożycia poza miejscem zakupu tj. na ulicy, na skwerku czy w parku.
"Polska stanie się krajem nieatrakcyjnym turystycznie".
Dr Woronowicz: Czy chcemy być atrakcyjni dla tych, którzy chcą tanio popić, a przy okazji popatrzeć jak idiotycznie zachowują się pijani Polacy? Alkohol tańszy niż w Polsce w stosunku do zarobków jest tylko w Bułgarii, Rumunii i na Węgrzech. Szwedzi jeżdżą na Wybrzeże, Anglicy do Krakowa... Czy na pewno o to nam chodzi?
"Spadną przychody z akcyzy".
Dr Woronowicz: Każda myśląca osoba wie, że w ostatecznym rozrachunku jednak zyskamy finansowo, bo wszystkie badania mówią, że straty powodowane przez picie alkoholu - wypadki, przestępczość, koszty leczenia uzależnień i innych chorób, nie mówiąc już o stratach emocjonalnych w rodzinach itd. - są 3-4 razy większe niż dochody z akcyzy i ze sprzedaży alkoholu.
"Wolność jednostki nie powinna być ograniczana".
Dr Woronowicz: Warto zastanowić się kto kupuje alkohol w nocy albo na stacjach paliw? Robią to głównie osoby, które mają problem z kontrolowaniem picia - osoby uzależnione, osoby pijące ryzykownie i szkodliwie oraz młodzież. Młodość ma swoje prawa i musi się „wyszumieć”, pamiętam siebie sprzed 60 lat, bo też robiłem głupoty. Z kolei osoby uzależnione wyrwą wrota piekieł, żeby zdobyć alkohol. Gra toczy się o tych pijących ryzykownie i szkodliwie, bo oni mogą jeszcze się zatrzymać. To ograniczenie mogłoby wielu z nich pomóc. Swoją drogą to trzeba mieć problemy z myśleniem, żeby nie wiedzieć, że alkohol ogranicza, a nawet odbiera wolność. Czy właściwym jest dawanie „wolności” jednym kosztem wspierania innych w traceniu przez nich „wolności”?
- Na koniec bardzo smutna refleksja - mówi dr Bohdan Woronowicz. - Pamiętam doskonale, jak 40 lat temu, kiedy Polacy pili „tylko” ponad 8 l. czystego alkoholu „na głowę”, ruch społeczny „Otrzeźwienie” pikietował sklepy monopolowe, bo chciał zwrócić uwagę władz na to, że zmierzamy w złym kierunku. Ówczesne władze nie chciały słuchać i m.in. dlatego mówiło się, że „komuna celowo nas rozpija”. Dzisiejsze władze Warszawy, gdzie pije się ponad 13 l. „na głowę”, też nie chcą słuchać głosów rozsądku. Stąd pytanie - kto nas dzisiaj rozpija, bo „komuny” podobno już od dawna nie ma? Czasami zastanawiam się, kto jest na końcu smyczy, którą trzymają w ręku bardzo bogaci producenci i handlarze alkoholem, czyli alkoholowe lobby. Czy oni nas rozpijają, czy jednak politycy oraz wtórujący im posłowie i radni a może inni decydenci, którzy z jakiegoś powodu nie widzą zagrożenia, a do tego nie chcą słuchać ekspertów i podejmować odpowiednich działań zapobiegawczych? Czyżby po 40 latach historia zaczęła zataczać koło?