,

Alkoholik to chory człowiek, a nie "moczymorda"

02.06.2023
Aktualizacja: 02.06.2023 12:44

O osobach z depresją dawno już nie mówimy "malkontent", ze schizofrenią "wariat", a z migreną "francuski piesek". Dlaczego więc wciąż pozwalamy sobie w stosunku do alkoholików? Zapytaliśmy dr. Bohdana Woronowicza, psychiatrę, terapeutę uzależnień.

Alkoholizm
fot. Shutterstock

Panie Doktorze, zbulwersowałam się wczoraj. Przeczytałam tekst o matce, która w pandemii zaczęła nadużywać alkoholu. Nie bronię osób, które pod wpływem alkoholu zajmują się dziećmi, ale w komentarzach ściek: "Nikt nikomu na siłę alkoholu nie wlewa do ust", "Jeszcze nie spotkałem menela, który powiedziałby: piję, bo chcę. Zawsze jest pierdylion powodów i zawsze to nie jego wina", "To już jasne, na co idzie 500+", "Każda moczymorda znajdzie wytłumaczenie dla swojego chlania". Czy już nie czas zmienić narrację?

Dr Bohdan Woronowicz: Narracja trochę się zmieniła na przestrzeni ostatnich lat. Jest coraz więcej mądrych dziennikarzy, który problem opisują w sposób właściwy. Są jednak także mniej mądrzy, którzy polują na sytuacje podlane alkoholem, szukają sensacji, lubią babrać się w brudzie. Ludzie nie rozumieją, dlaczego skoro ja mogę napić się normalnie alkoholu, to ktoś inny nie postępuje tak samo. Obwiniają innych o to, że się uzależnili. Nie mają świadomości, że te same struktury w mózgu odpowiadają za alkoholizm i za inne uzależnienia. Wiele osób nie wyrabia się w pewnych sytuacjach i sięga po coś, co im przynosi ulgę. U jednych jest to alkohol, u innych leki, narkotyki, hazard, seks, praca czy internet. Szkody wyrządzone przez osoby z problemem alkoholowym są bardziej widoczne niż w przypadku wyżej wymienionych innych problemowych zachowań. Ludzie często też spotykają się z paskudnymi zachowaniami osób pijanych, które wcale nie muszą być uzależnione od alkoholu, tylko po prostu nadużyły i robią różne głupoty. Jeżeli w dodatku okazuje się, że piękna akcja 500+ zamiast zwiększyć dzietność, spowodowała, że część osób zrezygnowała z pracy, „żyje z dzieci“, a nierzadko jeszcze pije, to nie ma co się dziwić, że ludzie są po prostu wkurzeni, a nawet agresywni słownie. Wtedy wszystkie kwestie związane z alkoholem wsadzają do jednego worka.

Gdzie przebiega granica pomiędzy surowym podejściem do osoby nadużywającej a troską?

Dr Bohdan Woronowicz: Jeżeli widzimy, że ktoś za często spożywa, to powinniśmy namówić go na wizytę u specjalisty psychoterapii uzależnień, żeby ten ocenił, czy picie nie wymyka się spod kontroli. Dostęp w poradni terapii uzależnień jest bezpłatny i bez skierowania. Możliwości leczenia są ogromne, w poradni, w oddziale całodobowym lub dziennym, specjalistów mamy tysiące, każdy, kto chciałby poradzić sobie z tym problemem, ma drogę otwartą. Natomiast rodziny nie są świadome jednej rzeczy: jeśli kryją alkoholika, „sprzątają“ po nim, nie ponosi on żadnych konsekwencji, to skąd ma wiedzieć, że ma problem? Musi zobaczyć konsekwencje. Bliscy też mogą podjąć swoją terapię i nauczyć się, jak właściwie postępować z pijąca osobą.

Mówi się, że alkoholika trzeba w jakimś momencie zostawić...

Dr Bohdan Woronowicz: Nie mówi się, żeby zostawić. On musi wiedzieć, że ma wokół siebie życzliwe osoby, ale robi tym osobom krzywdę. A ponieważ zdarza się, że nie kontroluje swoich niektórych zachowań i to może wynikać z choroby, to powinien pójść do specjalisty i na temat swojego stanu zdrowia porozmawiać.

Wiele osób odstraszają spotkania grupowe.

Dr Bohdan Woronowicz: Najpierw jest zawsze spotkanie indywidualne.

Wydaje się, że zwłaszcza mężczyźni mają problem z publicznym mówieniem o problemach, o emocjach...

Dr Bohdan Woronowicz: To każdy ma, ale na początku. A potem się mile zaskakuje, jak spotka dobrą grupę. Jakby pani zobaczyła tych, którzy na dzień dobry przychodzą do mnie na konsultację i tych, którzy są później w terapii, powiedzmy dwa miesiące, to jest diametralna różnica. Kobiety też mają ogromny problem w mówieniu np. o tym, że pijąc zaniedbały dzieci. Okazuje się, że wszystko jest jednak dosyć łatwe do przeskoczenia, a korzyści są później ogromne. Tylko trzeba dać sobie szansę.

logo Tu się dzieje