Obserwuj w Google News

Skład chemii w polskiej żywności pod lupą. Jest wiele zarzutów

3 min. czytania
Aktualizacja 16.11.2020
23.08.2019 13:58
Zareaguj Reakcja

Pojawiły się zarzuty dotyczące polskiej żywności. Marcin Bustowski ze Związku Zawodowego Rolników Solidarni na Facebooku opublikował post na temat polskiego mięsa. Przekonywał w nim, że jest bardzo złej jakości. Dokładnie przeanalizował skład chemii w żywności i podkreślił, że szkodliwe dodatki stały się prawdziwą plagą dla Polaków. A ilość chemii, która poprawia wygląd, smak, zapach, wzrasta. Do zarzutów odniósł się na czwartkowej konferencji minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

Polska należy do czołowych eksporterów żywności w UE.
fot. Shutterstock

Polska żywność pod lupą

Niech cała Polska i Polonia się dowie jak Polacy zostali oszukani przez PiS , PO i PSL i są od lat truci. Żywność to Koń Trojański, który wnosicie do swoich domów. Czytajcie raport NIK – napisał w jednym z postów. Marcin Bustowski wraz z Krzysztofem Tołwińskim ze Związku Zawodowego Rolników Solidarni pokazują na filmach, że normy są przekraczane nawet o kilkaset procent. Dotyczy to przekroczenia azotynów i azotanów w mięsie sprzedawanym m.in. przez supermarkety.

W czwartek (22.08.2019)  wszystkie służby odpowiedzialne w Polsce za bezpieczeństwo żywności jednym głosem stwierdziły, że to nieprawda. Ministerstwo Rolnictwa zapewnił, że polska żywności jest bez zarzutu. Jednak podaje też dane, że służby przebadały jedynie 400 porcji przetworzonego mięsa w ciągu pół roku. Chodzi o stężenie azotanów i azotynów w mięsie. W internecie pojawiły się filmy, na których rolnicy sprawdzają żywność pod tym kątem. Te związki chemiczne w zbyt dużych stężeniach mogą zagrażać życiu i zdrowiu.

Przeczytaj:  Jak antybiotyki w mięsie wpływają na nasze zdrowie? Co nam grozi? 

Rolnicy kontra minister 

O jakość polskiej żywności wytoczyła się walka dwóch obozów: rolników i polityków. „Szkodzą Polsce, posługując się hejtem, fałszem, kłamstwem, oszustwem” – grzmiał na konferencji prasowej minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Jak dodawał Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas, efektywność „aparaciku”, którym posługują się rolnicy, jest zbliżona do zera, a stopień zafałszowania jest niewyobrażalny. Przede wszystkim dlatego, że przenośny miernik do badania nie ma atestów, nie jest skalibrowany i jest przeznaczony do innych celów. Samo badanie, które jest przeprowadzane w wiarygodny sposób, to długotrwała procedura, która odbywa się w laboratoriach. Sprzęt jest kalibrowany, badanie jest przeprowadzane przez analityka, poddawane walidacji.

Jednak liczba takich badań nie powala – w tym roku sprawdzono 400 porcji żywności. W Polsce jest 150 tysięcy zakładów p rzetwarzających mięso. Dziennikarka Radia Zet Natalia Żyto zapytała Głównego Lekarza Weterynarii Bogdana Konopkę, dlaczego tych badań jest tak mało. „Pani zdaniem mało, to są kosztowne badania i taką decyzję podejmuje się na podstawie analizy ryzyka, czyli jeśli podczas kontroli są jakiekolwiek podejrzenia, że należy to sprawdzić. Nieprawidłowości nie stwierdzono” – skomentował Konopka.

Rolnicy, którzy to badają, twierdzą, że mięso z przekraczanymi normami to po prostu „mięso z supermarketu”, tucz nakładczy. Z drugiej strony minister rolnictwa zapewnia, że będą listy polskich zakładów, które importują polskie mięso i mleko. Podkreśla też, że będzie informował na bieżąco rolników i konsumentów o firmach, które w sytuacji nadwyżek żywności i spadku cen na surowce sprzedawane przez polskich rolników, importują mięso, mleko i jego przetwory. „Chciałbym, żeby ci zajmujący się przetwórstwem mięsa wytłumaczyli [...], dlaczego wolą sprowadzać z zagranicy” – powiedział.

Przeczytaj:  Czerwone mięso – czy jest rakotwórcze?