Rzeczywista liczba zakażeń koronawirusem jest niedoszacowana. Ekspert ostrzega
Oficjalne dane dotyczące liczby zakażeń koronawirusem oraz liczby zgonów są niedoszacowane, mocno zaniżone. Dr Paweł Grzesiowski wyjawia, ile osób – według niego – o tej pory w Polsce było zakażonych tym patogenem.

Statystyki związane z pandemią, czyli liczba zakażeń oraz liczba zgonów, są niedoszacowane, zwłaszcza jeśli chodzi o dzienną liczbę zakażeń. W tym przypadku niedoszacowanie jest nawet pięciokrotne – uważa dr n. med. Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) ds. COVID-19. Jego zdaniem, łączna liczba zakażeń koronawirusem od początku pandemii w Polsce przekroczyła 15 mln, a zmarło z powodu COVID-19 około 140 tys. osób.
Dla przypomnienia, według oficjalnych danych w Polsce od początku pandemii koronawirusem SARS-CoV-2 zaraziły się 3 045 102 osoby, a zmarło 77 145 osób (dane z 3.11.2021 r.).
– Szacujemy – również na podstawie danych seroepidemiologicznych – że prawdziwa liczba zakażeń w Polsce przekroczyła ponad 15 mln, a liczba zgonów około 140 tys. A więc musimy patrzeć na COVID-19 nie tak, jakby chciał wirus, byśmy myśleli, że jest to choroba rzadka i rzadko prowadząca do ciężkich powikłań – powiedział dr Grzesiowski.
Pandemia jest poza kontrolą
Zdaniem eksperta, obecnie epidemia jest w rozkwicie i... poza kontrolą. A jeszcze trzy tygodnie temu sytuacja wyglądała o wiele lepiej. Polska była zieloną wyspą, jeśli chodzi o zachorowania. Obecnie liczba dodatnich testów przekroczyła 4 proc., a wskaźnik reprodukcji wirusa 1,5 proc. Poza tym epidemia nie szerzy się równomiernie, najwięcej zachorowań notuje się na ścianie wschodniej – Lubelszczyzna, Podlasie – i stopniowo przesuwa się ku Mazowszu i na województwa zachodnie. Ta fala – jego zdaniem – utrzyma się do końca tego roku.
– Trzeba się spodziewać, że w następnych tygodniach przekroczymy kolejne granice 15, 20 czy nawet 30 tys. zachorowań dziennie. Wariant delta przenosi się bardzo łatwo i w tej chwili zakaża całe mikropopulacje (...). Jedna osoba może zarazić 8-10 osób – uważa dr Grzesiowski i dodaje: – Przed nami kolejne jeszcze 8 tygodni trudnej sytuacji dla placówek medycznych, dla systemu ochrony zdrowia.
Dodał, że do końca roku może być już około 20 tys. zajętych łóżek na około 180 tys. łóżek szpitalnych i 1500 respiratorów.
Co z obostrzeniami?
Czy w związku z rosnącą liczbą zakażeń rząd powinien wprowadzić obostrzenia sanitarne? Zdaniem eksperta, te ograniczenia powinny być już dawno wprowadzone na poziomie lokalnym. Tam, gdzie sytuacja jest katastrofalna, np. w województwie lubelskim (w ciągu ostatniego tygodnia w Lublinie liczba zakażeń sięgnęła 102 na 100 tys. mieszkańców).
Dr Grzesiowski uważa, że obowiązek noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach powinien być wprowadzony ustawowo. Dodatkowo większa dyscyplina powinna dotyczyć osób niezaszczepionych.
– Wszelkie imprezy masowe odbywające się w zamkniętych pomieszczeniach powinny być pierwszym działaniem ograniczającym. Jak również wprowadzenie zasady masek jako obowiązkowej. Tu już nie ma dyskusji, to powinien być obowiązek ustawowy (...). Kolejna sprawa to element z rozróżniania osób zaszczepionych i niezaszczepionych. Nie ma wątpliwości, że osoba niezaszczepiona jest bardziej niebezpieczna dla otoczenia – przenosi wirusa dłużej i bardziej intensywnie – uważa dr Grzesiowski.
Jego zdaniem, gdyby epidemia ta miała inny charakter, na przykład umierałyby setki dzieci, to interwencja byłaby dużo szybsza i nie byłoby dyskusji o walce z pandemią.
– Ponieważ umiera 1 proc. osób, głównie starszych i schorowanych, reszta udaje, że tego nie widzi. To jest straszne w tej pandemii, że grupa, która umiera, nie ma wsparcia społecznego, ale również ze strony władz (...). Musimy sobie zdać sprawę, że ograniczenia zastosowane w szerokim społeczeństwie uratują życie wielu osobom z grupy 50 plus – podsumował i dodał, że jednak tego nie robimy.
Źródło: PAP Klaudia Torchała