Oceń
Niektórzy chorzy mówią, że nieustannie czują, np. zapach dymu papierosowego, nawet gdy nikt wokół nich nie pali, inni czują zapach benzyny, choć również nie ma jej w pobliżu, niektórym śmierdzi woda z kranu, a zapach kawy przypomina proszek do prania, niektórzy czują zapach paleniska, dym z komina, niektórzy zapach ryby (nawet zepsutej ryby). Skąd się biorą te męczące urojenie węchowe?
To rzadkie powikłanie po COVID-19 może być efektem dwóch zjawisk:
- parosmii, czyli odczuwania nieprzyjemnych, nieprawidłowych zapachów w odpowiedzi na bodźce powszechnie znane jako neutralne lub przyjemne,
- fantosmii, czyli percepcji zupełnie nierzeczywistych fenomenów zapachowych wówczas, gdy dojdzie do całkowitej utraty zmysłu węchu.
Większość osób doświadczających tych urojeń podczas COVID-19 całkowicie utraciło węch (anosmia), a teraz wraca on, ale opacznie odbiera sygnały. Trudno określić, jak duży jest odsetek osób cierpiących na te dolegliwości. Wiadomo jedynie, że ma ona podłoże neurologiczne.
Zdaniem naukowców, koronawirus SARS-CoV-2 wnika do centralnego układu nerwowego przez opuszkę węchową i w ten sposób uszkadza drogi nerwowe węchowe i smakowe. Jednak wciąż jest to przedmiotem badań. Zdaniem badaczy te urojenia węchowe z czasem znikną, ale nerwy muszą się odbudować. Ile to potrwa? Nie wiadomo. Konieczna jest obserwacja pacjentów, która pozwoli wyjaśnić, jakie są dokładne przyczyny powstawania urojeń węchowych po przejściu COVID-19. Czy na pewno powstały one w związku z przebyciem z tą infekcją, a może występowały już wcześniej? Parosmia może być związana z poważniejszymi zaburzeniami, dlatego pacjenci cierpiący na te dolegliwości powinni być skonsultowani przez neurologa, który zleci wykonanie obrazowego badania mózgu.
Oceń artykuł