Obserwuj w Google News

Kamila ma 31 lat, jest po mastektomii. “Blizny opowiadają historię”

4 min. czytania
03.10.2023 08:18
Zareaguj Reakcja

Akurat wróciłam wtedy z wakacji. To był dla mnie bardzo dobry rok: i zawodowo, i prywatnie. Nagle któregoś wieczoru coś wyczułam. Nie wiem, kiedy to się pojawiło. Przecież codziennie dotykamy swojego ciała: wcześniej nic tam nie było. Wiedziałam, że jest źle –  tak zaczyna swoją opowieść o chorobie 31-letnia Kamila, u której zdiagnozowano raka piersi.

Kamila ma 31 lat, jest po mastektomii
fot. Archiwum prywatne

Dostałaś już wyniki badań, na które czekałaś?

W końcu przyszły: mamy stuprocentową odpowiedź na leczenie. Czekam na dalsze zalecenia lekarzy. Wiem, że czeka mnie rehabilitacja. Muszę też pilnować kontroli: kolejną mam po świętach.

Napisałaś do nas po przeczytaniu historii Magdy, która również choruje na raka piersi. Widzisz podobieństwa między Wami? Obie jesteście młode.

Zwykle nie czytam w internecie o raku. Każdy przypadek jest inny. Ale poruszają mnie historie dziewczyn, które opowiadają, że nie sądziły, że mają ryzyko zachorowania. To najbardziej mnie dotyka, bo u mnie było podobnie. Obserwuję to w swoim otoczeniu: wśród młodszych, starszych koleżanek. One nie chodzą na USG. Tej świadomości praktycznie nie ma, albo jest znikoma.

Rak pojawia się w najbardziej  nieoczekiwanym momencie. Pamiętasz tę chwilę? Co wtedy robiłaś?

Akurat wróciłam wtedy z wakacji. To był bardzo dobry rok: i zawodowo, i prywatnie. Nagle któregoś wieczoru coś wyczułam. Nie wiem, kiedy to się pojawiło, bo przecież codziennie dotykamy swojego ciała. To, co wyczułam, to była całkiem spora torbiel, która się przemieszczała. Później okazało się, że w środku był unerwiony, całkiem spory guz.

Wyczułam to we wrześniu, a na USG trafiłam w styczniu. Zwlekałam, bo się bałam. Na USG poszłam za czwartym razem, każdą wcześniejszą wizytę odwoływałam. Zmiana miała 6 x 8 cm, przy obcisłej bluzce widoczna była asymetria. Gdy pokazałam opis badania rodzicom, mama wręcz zgięła się wpół. Tata nic nie mówił.

Czy zanim wyczułaś zmianę, badałaś się regularnie, co roku?

Nie. W ogóle.

Archiwum prywatne
fot. Archiwum prywatne

Co było najtrudniejsze?

Jak poszłam po wynik biopsji, to wiedziałam, że będzie źle. Na początku usłyszałam, że konieczne jest usunięcie jajników, piersi. Byłam bardzo zmęczona tym wszystkim. Dostałam mnóstwo dziwnych zaleceń i skierowań, nie wiedziałam, od czego zacząć. Było mi wszystko jedno. W końcu, dzięki przyjaciółce, trafiłam do Narodowego Instytutu Onkologii na Ursynowie. Tam zdiagnozowali mnie do końca. Miałam badanie PET.  Odbyło się też  konsylium, na którym badali mnie różni specjaliści. Okazało się, że nie mam przerzutów. Zaplanowano terapię: cztery czerwone chemie i dwanaście  białych.

Od samego początku byłam pod opieką najlepszych lekarzy. Szczególne podziękowania chciałabym skierować jednak do dr n. med. Agnieszki Jagiełło-Gruszfeld - kierownika Oddziału Zachowawczego Kliniki Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej oraz świetnego chirurga, Pana dr n. med. Aleksandra Grous.

Po konsylium byłam podekscytowana. Cieszyłam się, że idę na chemię. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę.

Archiwum prywatne
fot. Archiwum prywatne

Leczenie raka to ogrom skutków ubocznych. U młodych kobiet oznacza to też wcześniejszą menopauzę. Czy po chemioterapii można zajść w ciążę? Na czym polega ochrona płodności pacjentek?

Chemioterapia wybija wszystko, co jest w organizmie. Chore komórki, zdrowe komórki. U mnie pojawiały się objawy przypominające menopauzę. Po drugiej dawce chemii dostałam dwutygodniowego okresu. Pamiętam, że bałam się, że pogorszą mi się wyniki. Od tamtej pory nie mam miesiączki. Wszystko powinno wrócić do normy, ale jeszcze nie wiemy, jakie są prognozy.Jeśli chodzi o zabezpieczenie płodności, cała procedura trwa około 3 tygodnie. Składa się z wywiadu, badań, odpowiedniego ustawienia leczenia hormonalnego, a pod koniec - pobrania komórek jajowych.

Niestety, nie każdy lekarz mówi pacjentce o ochronie płodności. Informowanie przez lekarzy onkologów o możliwości zabezpieczenia płodności powinno stać się standardem.

Mówiłaś, że utrata włosów nie była dla Ciebie traumą. Jak się czujesz w swoim ciele? Gdzieś czytałam wypowiedź pacjentki, która opowiadała, że czuje, że jej ciało ją zdradziło. Akceptacja tylu zmian może być bardzo trudna.

Po drugiej chemii umyłam włosy i zaczęłam je wyciągać garściami. Gdy ogoliłam je “na jeża”, to nie był dla mnie trudny moment. To była ulga. Wcześniej często zmieniałam fryzury: różne kolory, różne długości, więc nie miałam z tym problemu. Włosy odrastają. Do pracy po pewnym czasie zaczęłam chodzić bez peruki. Nie zwracałam uwagi na to, co ktoś może sobie pomyśleć. Skóra musi oddychać. Włosy wtedy szybciej rosną. W czasie wolnym preferowałam czapki z daszkiem. Najlepiej się w nich czułam. Jednym z niewielu plusów chemioterapii był brak owłosienia pod pachami.
W pewnym momencie zauważyłam wypadanie brwi i rzęs. Podczas którejś z delegacji. W końcu wypadły wszystkie. Żartowałam sobie z tego. W końcu to tylko włosy. Paznokcie robię sobie sama, od ponad trzech lat.

Dopiero po chemioterapii dowiedziałam się, że prawdopodobnie hybryda uchroniła mnie przed ich utratą. Jeśli chodzi o pierś… u mnie zmiany były bardzo rozległe. Operacja oszczędzająca byłaby ryzykowna. Najlepszym rozwiązaniem była mastektomia z jednoczesną rekonstrukcją. Wyszło ładnie, piersi nie są asymetryczne. Mam delikatne blizny. Ale uważam, że blizny to historia człowieka, tego co przeszedł.

Podczas terapii chciałam być aktywna, pracowałam, spotykać się z ludźmi. Udało mi się to. Teraz chciałabym zacząć wracać do tego, było przed diagnozą.

Archiwum prywatne
fot. Archiwum prywatne

Chciałabyś w przyszłości mieć dzieci?

Nie myślałam o tym wcześniej, przed diagnozą. Kiedyś, w przyszłości, pewnie tak.

Nowotwór to nie wyrok, prawda?

Oczywiście, że nie. Ludziom trzeba pokazywać, że można z tym normalnie żyć. Można normalnie funkcjonować. Rak jest powszechny, ma go coraz więcej osób. Jest coraz więcej typów, podtypów. Ale zmieniają się też metody leczenia. Nie należy sugerować się tym, co mówią inni. To nie jest koniec. Masz z tyłu głowy myśl, że rak może wrócić, ale nie wolno skupiać się tylko na tym. Rak nie jest niczym przyjemnym, ale dobre nastawienie bardzo dużo zmienia.