Oceń
Szczepienie przeciwko COVID-19 w okresie wakacyjnym jest o wiele bezpieczniejsze niż na początku roku – uważa prof. Jacek Wysocki, kierownik Katedry i Zakładu Profilaktyki Zdrowotnej Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, członek Rady Medycznej przy Premierze, i dodaje: – Nie ma tłoku w punktach szczepień. Niewielu chorych jest wokół nas. Przecież bywało w styczniu i w lutym, że ludzie zakażali się w kolejce do szczepienia. Teraz tego nie ma. Byłby to idealny moment, żeby poprawić zaszczepienie, żeby zająć się starszymi dziećmi i młodzieżą.
Ofiarami czwartej fali będą osoby niezaszczepione
Zdaniem eksperta, wakacje są idealnym momentem, żeby się w spokoju i bezpiecznie przygotować na ewentualną czwartą falę. Niestety nie wykorzystujemy tego czasu dobrze. Odwlekamy decyzję o szczepieniu.
– Ci, którzy chcieli, już się zaszczepili, reszta się waha. Moim zdaniem ta wahająca się grupa ruszy do punktów szczepień w momencie, gdy pojawi się czwarta fala. Ale to będzie za późno. A ludzie, którzy się nie zaszczepią, będą ofiarami czwartej fali. Inaczej nie może być – ocenia ekspert i dodaje, że 16 mln w pełni zaszczepionych osób to za mało, aby powstrzymać w Polsce czwartą falę koronawirusa.
Zdaniem prof. Wysockiego niewielki odsetek zakażonych SARS-CoV-2 wśród osób w pełni zaszczepionych powinien dać ludziom do myślenia.
– Kto jest zaszczepiony, generalnie nie zakaża się lub przechodzi zakażenie łagodnie – uważa prof. Wysocki i dodaje, że niepokojąca staje się sytuacja w krajach europejskich, gdzie rośnie liczba zakażonych wariantem delta, co m.in. z powodu ruchu turystycznego może się przełożyć na skalę zakażeń w Polsce.
Obowiązek szczepienia nie, edukacja tak
Prof. Jacek Wysocki nie jest zwolennikiem wprowadzenia obowiązku szczepienia przeciw COVID-19 dla całej populacji, bo jego zdaniem będzie to "paliwo" dla ruchów antyszczepionkowych.
– Należy docierać do ludzi przez argumenty. Jeśli ktoś chce żyć i być zdrowy, to powinien to zrozumieć. Edukacja i jeszcze raz edukacja. To może się nam wydawać nudne, ale o skutkach COVID-19 trzeba mówić, bo może dzięki temu więcej ludzi pójdzie do punktów szczepień – uważa ekspert i dodaje, że jest zwolennikiem tworzenia łatwo dostępnych punktów szczepień, organizowanych np. w kurortach czy przed centrami handlowymi.
Czy szczepić dzieci?
Zdaniem prof. Wysockiego pod względem epidemiologicznym niebezpieczną grupą są dzieci w wieku 12-15 lat.
– To jest ta grupa, która częściej chce się spotykać, przebywać razem czy np. razem uprawiać sport niż młodsze dzieci – ocenia ekspert i dodaje, że oczywiście młodsze dzieci też chorują na COVID-19, ale przechodzą tę chorobę łagodniej.
– Często nawet trudno zauważyć, że dane dziecko zachorowało – przyznał prof. Wysocki i dodaje: – Obecnie do szpitali trafiają dzieci z powikłaniami po łagodnym przechorowaniu koronawirusa. Jak pytamy rodziców, czy dziecko chorowało na COVID-19, to odpowiadają, że nie, że mąż był chory, a dziecko nie. Po zbadaniu przeciwciał okazuje się, że dziecko chorowało, tylko nikt o tym nie wiedział i teraz cierpi na wieloukładową rekcję zapalną. Oznacza to pobyt w szpitalu i ryzyko uszkodzenia mięśnia sercowego.
Wskazał, że według szacunków w kraju problem wieloukładowej reakcji zapalnej dotknął około 500 dzieci i dodał, że im więcej będzie chorujących dzieci, tym więcej będzie małych pacjentów z wieloukładową reakcją.
– Wirus mutuje wtedy, kiedy zakaża. Czyli jeżeli ludzie chorują, to daje to wirusowi podstawy do mutacji i powstania nowych wariantów. Jeżeli dopuścimy do dużej liczby zachorowań w gronie dzieci, to mogą powstać kolejne warianty, które, nie wiadomo w jaki sposób, będą oddziaływały na całą populację – powiedział ekspert.
Według ostatnich danych z dnia 20 lipca 2021 r., w Polsce w pełni zaszczepionych przeciwko COVID-19 jest 16 316 648 osób. W piątek Ministerstwo Zdrowia podało, że tylko 0,61 proc. osób w pełni zaszczepionych zakaziło się koronawirusem SARS-CoV-2.
Źródło: PAP
Oceń artykuł