Oceń
Dopiero co pisaliśmy, że koronawirus przeżywa na skórze pięć razy dłużej niż wirus grypy, co oznacza, że o wiele łatwiej się nim zarazić, a już mamy kolejne dowody na to, że COVID-19 to nie jest "zwykła grypa". Wśród nich znaleźć można argument, nomen omen, ostateczny.
COVID-19 a grypa - powikłania
Z raportu jednostki amerykańskiej administracji rządowej CDC wynika, że pacjenci przebywający w szpitalu z powodu COVID-19 mają o wiele wyższe ryzyko powikłań i śmierci niż hospitalizowani z powodu grypy.
W analizie uwzględniono elektroniczne karty zdrowia 3948 pacjentów z COVID-19, hospitalizowanych w okresie 1 marca - 31 maja 2020 r., oraz 5453 pacjentów z grypą, hospitalizowanych w okresie 1 października 2018 - 1 lutego 2020. Historię medyczną wyciągnięto z rejestru National Veterans Health Administration (VHA) - największego zintegrowanego systemu opieki zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych.
Pacjenci z COVID-19 mieli prawie 19 razy większe ryzyko wystąpienia zespołu ostrej niewydolności oddechowej (ARDS), ponad dwukrotnie większe ryzyko zapalenia mięśnia sercowego, dwukrotnie większe ryzyko zapalenia płuc, 1,7 razy większe ryzyko niewydolności oddechowej. A także większe ryzyko rozwoju: zakrzepicy żył głębokich, zatorowości płucnej, krwotoku wewnątrzczaszkowego, ostrego zapalenia wątroby/niewydolności wątroby, bakteriemii i odleżyn.
COVID-19 a grypa - śmiertelność
Ogółem czas hospitalizacji pacjentów z COVID-19 był prawie trzykrotnie dłuższy niż z grypą. Argument ostateczny? Odsetek pacjentów z COVID-19, którzy zmarli w trakcie hospitalizacji był ponad pięciokrotnie większy (21% vs. 3,8%).
Analiza wykazała również znaczące różnice w zakresie powikłań w różnych grupach etnicznych: Latynosi i Afroamerykanie mieli znacznie podwyższone ryzyko rozwoju sepsy i powikłań oddechowych, neurologicznych i nerkowych.
Co ciekawe, pacjenci z COVID-19, w porównaniu do pacjentów z grypą, mieli NIŻSZE ryzyko zaostrzenia astmy i przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP).
Oceń artykuł